Jest to scenariusz pierwszej połowy dwudziestego drugiego odcinka pierwszego sezonu serialu produkcji DreamWorks Animation, Pingwiny z Madagaskaru, "Słoniowa pamięć", wyemitowanego w Stanach Zjednoczonych 5 grudnia 2009 roku, natomiast w Polsce 13 marca 2010 roku. Burt ma zamiar uciec z zoo w Central Parku aby zemścić się na Alu, znanym też jako Piszczuś Pan za częste zakłócanie spokoju słoniowi w przeszłości, a w tym wszystkim pomagają mu Skipper oraz jego wierny oddział.
Słoniowa pamięć[]
Scena I: Zoo[]
Skipper: Ach, jednak nie ma to jak spokojna, niedzielna przejażdżka, co, Szeregowy? Zasadzka! Unik!
Szeregowy krzyczy robiąc zakręt sprawiający, że samochód lekko się pochyla. W idealnym momencie udaje mu się uniknąć strzałek, które trafiły w ścianę ceglaną. Kolejne ujęcie ujawnia, że strzelał nimi Rico siedzący na koszu na śmieci.
Rico: Ta, farciarz.
Szeregowy cały czas krzyczy ze strachu kiedy omija on kilka kręgli, które są pomalowane tak, aby przypominały wojowników ninja i są ustawione poziomo. Potem pingwin widzi ponownie kręgle, ale ustawione w różnych miejscach oraz jeszcze dalej zwisającą z góry drewnianą kłodę. Aby tego wszystkiego uniknąć, jedzie on idealnie i prościutko. Udaje się mu też uniknąć czerwonej kuli do kręgli oraz bomby, która eksploduje i sprawia, że samochód leci w górę. Po tym, kiedy pojazd spada w dół on i Skipper siedzą w nim przez cały czas cali i zdrowi.
Skipper: Imponująco krótki czas reakcji, Szeregowy. Jeszcze trochę i zaliczycie podstawowy kurs jazdy. Uwaga na piłę.
Tak, jak Skipper ostrzegał, tak się dzieje. Piła łańcuchowa tnie samodzielnie chodnik, przecina go na pół i kieruję się ona w stronę samochodu, w którym jest pingwin wraz z Szeregowym. Młody pingwin wciska hamulec, a potem "wrzuca" on wsteczny bieg i jedzie do tyłu. Po tym, kiedy udaje mu się uniknąć piły, która po zatrzymaniu samochodu poruszyła się w innym kierunku Szeregowy stęka i oddycha głośno.
Kowalski: Moje dziecko!
Szeregowy krzyczy widząc Kowalskiego, który nosi na czubku swojej głowy blond perukę i trzyma tajemniczą rzecz owiniętą w kocyk udając, że w nim jest dziecko. Widzimy pingwina udającego damę w opałach, kiedy trzyma on nieznany nam przedmiot.
Kowalski: Niech ktoś uratuje moje maleństwo! (Rzuca rzecz Szeregowemu, a on ją łapie.)
Skipper: Czujniej, Szeregowy. To nie jest maleństwo.
Szeregowy spogląda na tajemniczą rzecz, którą rzucił mu Kowalski. Okazuje się, że jest to bomba z cyfrowym zegarem, do której wybuchu pozostało niestety już tylko pięć sekund. Szeregowy krzyczy ponownie i wyjeżdża wyrzucając bombę w idealnym czasie, kiedy ta miała już teraz zamiar wybuchnąć. Eksplozja jest tak intensywna, że Kowalskiemu wylatuje z jego głowy peruka.
Kowalski: Moje dziecię!
Skipper: Słuchajcie się w drogę.
Szeregowy się skula, a jego głowa jest pod kierownicą. Pingwin wygląda na bardzo zdenerwowanego i przestraszonego.
Burt: O, wreszcie was znalazłem!
Skipperowi i Szeregowemu udaje się przywrócić poczucie uwagi, kiedy widzą nogę Burta blokującą im drogę.
Skipper: Omińcie go.
Szeregowy kolejny raz krzyczy i wykonuje już drugi, ale ostrzejszy zakręt, jednak po nim samochód uderza w nogę Burta, który na to nie reaguje w żaden sposób. Po tym, kiedy kurz się rozprzestrzenia Szeregowy stęka i wychodzi z samochodu.
Skipper: (Pisząc na tabliczce.) Całkiem nieźle, Szeregowy. Ale gdyby to była atrapa słoniowej nogi nafaszerowana TNT, to już byśmy sobie tak nie mogli rozmawiać. (Widzi, że w samochodzie nie siedzi obok niego Szeregowy.)
Szeregowy: (Opierając się o auto i próbuje wziąć dalej kilka oddechów.) Czy... takie atrapy to częsta sprawa, szefie?
Skipper: (Sarkastycznie.) Cóż, może powiedzą wam to Manfredi i Johnson. O, nic z tego! Bo tak się składa, że ich taka noga rozerwała na strzępy!
Wszystkie pingwiny podchodzą do Burta.
Skipper: No, masz jakąś sprawę, trąbalski?
Burt: Chłopaki, musicie mi pomóc. Muszę się wydostać z zoo na drugi koniec miasta i to dziś!
Szeregowy: Ach, jednym słowem: "gigant".
Kowalski: Hmm. (Bierze notes i pisze w nim ołówkiem.) Fakt, że jesteś największym żyjącym ssakiem lądowym nieco komplikuje sprawę.
Skipper: Spore wymagania, nawet jak na kogoś twoich rozmiarów, mój wielki przyjacielu. Skąd ten pośpiech?
Burt: Po prostu, powiedzmy, że "słonie nigdy nie zapominają".
Rico: (Zdziwiony.) Ach... (Bełkot.)
Skipper: (Zaskoczony.) Uu-uu! Mroczna i niepokojąca wariacja na temat skądinąd fałszywego stereotypu. Kolego, kupiłeś mnie tym jak paczkę żelków.
Scena II: Wybieg dla słoni[]
Pingwiny goszczą Burta na jego wybiegu i obmyślają plan idealny, aby uciekł on z zoo. Pomocami są mapa wraz z figurkami zwierząt oraz Alice.
Skipper: Pierwszą trudność stanowi strażniczka. (Bierze figurkę Alice.) Trzeba ją czymś zająć, kiedy Jumbo będzie nawiewać.
Kowalski: Można by gdzieś naświnić, żeby musiała sprzątać. Oczywiście trzeba by wybrać miejsce o kluczowym znaczeniu strategicznym.
Skipper stawia figurkę Alice przed trójkącikiem oznaczającym łazienki dla zwiedzających.
Kowalski: Hmm, toalety dla zwiedzających, no, jasne! (Rico klaszcze.)
Skipper: No, i trzeba skołować jakąś śmierdzibombę.
Kowalski: Ech... chemiczną czy organiczną?
Skipper: Zadziałajmy w zgodzie z Matką Naturą. (Do Burta.) Co jadłeś na śniadanie, grubasku?
Burt: Fasolkę po bretońsku z kapustą, a co?
Skipper: Doskonale.
Scena III: Zoo + łazienki[]
Alice nuci pod nosem, ale kiedy przechodzi obok łazienek dla zwiedzających, zakneblowuje swoje usta czując dochodzący z nich nieprzyjemny zapach.
Alice: Co tu tak strasznie śmierdzi?
Po tym, kiedy Alice podąża za zapachem, wchodzi do jednej z łazienek, a kiedy jest w środku, krzyczy bardzo głośno widząc to, co jest przyczyną przykrego i cuchnącego zapachu. Burt i pingwiny zerkają zza ściany aby sprawdzić działanie planu.
Skipper: I to się nazywa rzemiosło.
Burt: Ach, to bardziej zasługa fasolki, niż moja.
Scena IV: Wybieg dla słoni[]
Widzimy Kowalskiego, który trzyma w swoim dziobie kawałek słomy i dekoruje replikę Burta stworzoną ze słomy. Pingwin sprawdza jej kształt oraz wielkość używając swoich skrzydeł.
Burt: No, nie wiem, wiesz? (Ujęcie z daleka na słonia patrzącego się na swoją słomianą replikę.) Jakoś nie specjalnie mnie przypomina.
Kowalski: Diabeł tkwi w kontekście.
Rico zwraca kilka orzeszków, a Burt patrzy się na nie.
Burt: (Zachwycony.) Teraz to, jakbym patrzył w lustro!
Skipper: Szeregowy, na jakim jesteście etapie jeśli chodzi o kamuflaż?
Szeregowy jest w ostatnim etapie malowania kamuflażu dla Burta.
Szeregowy: Gotowy do założenia, szefie.
Scena V: Przed wyjściem z zoo[]
Skipper: Dobra, a teraz pamiętaj. Jakby ktoś pytał: nazywasz się Lodzio-Miodzio-GMBH, wóz numer #26.
Na ekranie ujawniony jest Burt noszący swój kamuflaż, jakim są dwa kartony namalowane w sposób taki, aby przypominały one furgonetkę z lodami.
Kowalski: Ojciec chciał, żebyś został szambiarką, ale ty w twoje osiemnaste urodziny poprzysiągłeś spełnić marzenie i nie oglądać się wstecz.
Szeregowy: A dlaczego ktoś miałby pytać furgon jak się naz—
Skipper: (Lekko zirytowany.) Nie róbcie chłopakowi wody z mózgu, Szeregowy. Wystarczy, że ma długi kryptonim.
Burt: Lodzio-Miodzio. (Salutuje swoją trąbą.) GMBH. Dobra, możemy ruszać.
Skipper: Świetnie, a teraz na luzie i bez pośpiechu. Nie chcemy wzbudzać zbędnych podejrzeń.
Pingwiny i Burt idą powoli w stronę wyjścia.
Szeregowy: (Kontrolując drogę latarkami.) Powoli. Świetnie ci idzie, Burt. A, raczej.. Lodzio-Miodzio. (Puszcza oczko.)
Skipper i Kowalski są już blisko bramy wyjściowej, ale czują po chwili zapach dochodzący z łazienki.
Skipper: O?
Kowalski: Szefie, coraz wyraźniej wyczuwam powiew cytrynowo-leśnej świeżości.
Skipper węszy i odwraca się, aby zauważyć, że Alice jest w trakcie sprzątania łazienki.
Skipper: Och, ty w węzeł chłonny szczypany! (Ujęcie z daleka na łazienkę. Jej drzwi są otwarte, a Alice macza mopa w stalowym wiaderku.) Wyszorowali naszą dywersję! Zwijamy się, ale już!
Podekscytowane lemury biegną w stronę Burta, wierząc że za nim jest prawdziwa furgonetka z lodami, a tak naprawdę to jego kamuflaż. Pomiędzy lemurami słychać głośny i radosny gwar, a ich głosy mieszają się ze sobą.
Król Julian: Lody, lody! Lody, lodziki! Kocham lodziki!
Mort: Lody! Lody! Lodziki, lodziki! Lodziki, ja chcę! Ja!
Maurice: Ja chcę! Lodziki!
Król Julian: Więc ten, ech... ja chcę, chcę trzy choco-wafle i jednego z tych batonów w kształcie sławnych człowieków. Ech... Toffi Della Castro! Albo nie, czekaj, czekaj, lepiej bitą śmietanę Wujka Ganniego.
Mort: (Skacze radośnie.) Lodziki! Lodziki!
Skipper: Co jest? My tu przeprowadzamy tajną operację!
Król Julian: A ja przeprowadzam transakcję z kimś, kto nie ma pojęcia jak się powinno traktować klienta! Mort, pokaż temu panu jak się robi lody dla króla.
Mort wrzeszczy i skacze na rysunek z panem od lodów trzykrotnie. Następnie ma miejsce ujęcie na łazienkę. Zza niej wydobywa się dźwięk spuszczania wody. Potem zbliża na drzwi, a zza nich Alice wyrzuca wszystkie przedmioty, których użyła podczas sprzątania.
Alice: No, nareszcie.
Ujęcie na Szeregowego.
Szeregowy: Właśnie spuszcza wodę! Przepchała!
Skipper: Zaraz nas nakryje. (Do reszty.) Przerwać akcję, przerwać!
Burt: Nie! Najpierw mogę jeszcze odpalić wabiki.
Burt chwyta swoją trąbą wszystkie lemury i wyrzuca nią je krzyczące w powietrze.
Burt: Za mną! (Idzie dynamicznie w stronę wyjścia i opuszcza zoo.) H-ja!
Scena VI: Ulice Nowego Jorku + Zoo[]
Pingwiny i Burt dotarli już do jednego z zakątek nowojorskiej ulicy. Sprawdzają czy nie ma nikogo, kto nakryje słonia.
Skipper: Droga wolna.[1]
Burt: (Idzie, na chwile się zatrzymuje, odwraca się i mówi do pingwinów.) Ekstra. Dzięki, chłopaki!
Skipper: Zawsze wspieramy działania, których motywy są nam kompletnie nieznane.
Burt: Będę o tym pamiętać, jestem waszym dłużnikiem, a słonie nigdy nie zapominają! (Skręca w prawo i idzie dalej po ulicy.)
Po tym, kiedy Burt idzie dalej przed pingwinami jedzie czarny samochód, a one następnie wracają do zoo.
Kowalski: Hmm. Tak sobie myślę, że jeszcze trochę popracuję nad naszą słomianą atrapą słonia. Moim zdaniem nadal ma ciut za chude pośladki!
Skipper: Święte słowa, straciłem zbyt wielu ludzi przez niedopracowane pośladki. Ruchy!
Pingwiny wracają na wybieg Burta ślizgając się po swoich brzuchach.
Scena VII: Wybieg dla słoni[]
Skipper, Rico i Kowalski pchną belę siana w inne miejsce.
Szeregowy: (Poza ekranem.) Szefie... ja-ja, ja coś znalazłem!
Szeregowy pcha belę siana i jest zszokowany tym, co widzi kiedy do niego dołącza reszta pingwinów. Widzimy długą tablicę na której są m.in. zdjęcia, z czego niektóre z nich są zaznaczone czerwonym kółkiem. Na tablicy również widzimy czarno-białe zdjęcie chłopca trzymającego piszczałkę, a obok niego te same zdjęcia z tą samą prawdopodobnie osobą z okresu dorastania i dorosłości.
Skipper: (Poza ekranem kiedy kamera ukazuje tablicę.) Cóż... trochę, he-he, niepokojące. Jak dla mnie. (Do reszty pingwinów.) Panowie?
Szeregowy: Ja też się zaniepokoiłem, szefie.
Kowalski: (Podchodzi do zdjęcia z chłopcem trzymającym piszczałkę.) Ten chłopiec z dziwną piszczałką... czy to możliwe, że to legendarny Piszczuś Pan?
Rico: (Drapiąc się po głowie.) Piszczuś Pan?
Kowalski: No, wiecie, Piszczuś Pan. (Ujęcie z daleka na Kowalskiego mówiącego pingwinom kim Piszczuś Pan jest.) Największe przekleństwo naszego zoo! Przecież musieliście słyszeć tę relację.
Kamera przybliża na zdjęcie.
Scena VIII: Zoo (retrospekcja)[]
Przejście z zbliżenia na zdjęcie na retrospekcję o wizytach Piszczusia Pana w zoo w trakcie narracji Kowalskiego.
Kowalski: Pojawiał się tu w każdą niedzielę. Prawdziwy wybryk natury z uśmiechem jak niedźwiedzie wnyki (Piszczuś Pan podchodzi do jednego z wybiegów) i śmiechem psychopatycznego klauna!
Piszczuś Pan śmieje się maniakalnie i podgląda co się dzieje na wybiegu Roy'a.
Kowalski: Ale najstraszniejsza była ta jego piszczałka. (Ujęcie na czerwoną piszczałkę, trzymaną w ręku przez Piszczusia Pana.) Od jej dźwięków włos się jeżył na nogach!
Piszczuś Pan dmucha w piszczałkę i straszy jej dźwiękiem Roy'a. Następnie płoszy on Pinky, która przed chwilą jadła. Po tym wpada ona w panikę i wylatuje ze swojego wybiegu. Po raz trzeci chłopiec dmucha w piszczałkę strasząc Bola i Lola, którzy wtedy jedli banany. Przestraszeni dźwiękiem przytulają się.
Szeregowy: Brzmi strasznie!
Kowalski: Taka natura piszczałek, Szeregowy. (Chłopiec przestaje się uśmiechać.) Ale najgorzej miał nieszczęsny Burt. (Na twarzy chłopca pojawia się znowu złowrogi uśmiech. Nastaje ujęcie na tył Burta, który przebywa na swoim wybiegu. Kolejne ujęcie jest z przodu, widzimy na nim go jedzącego siano.) Dla kogoś z jego uszami bezustanne piski były prawdziwą męczarnią!
Piszczuś Pan dmucha po raz ostatni w piszczałkę. Jej dźwięk straszy tak bardzo Burta, że krzyczy i skacze bardzo wysoko w górę. Potem upada on na ziemię, zamyka zdenerwowany oczy, a kamera przybliża na jego twarz.
Kowalski: Jakże on nienawidził tego chłopca!
Burt otwiera swoje oczy i patrzy się wściekle się na Piszczusia Pana, który złowieszczo się śmieje i odchodzi z jego wybiegu.
Scena IX: Wybieg dla słoni[]
Koniec retrospekcje. Przejście na teraźniejszość.
Kowalski: Właściwie to ciekawe, co się teraz z nim dzieje.
Skipper: Zaraz, zaraz. Spójrzcie na te chytre, małe.. (Ujęcie na zdjęcie starszego Piszczusia Pana. Skipper podchodzi do zdjęcia.) oczka, na ten złośliwy uśmieszek, na te wargi zszargane ustnikiem.
Kowalski: Na brodawki Schopenhauera, faktycznie! (Porównując zdjęcia z przeszłości i teraźniejszości.) To Piszczuś Pan, tylko, że dorosły!
Rico: Łał!
Szeregowy: A Burta nadal spala nienawiść. Ten to ma pamięć!
Skipper: Jego słowa brzmiały mrocznie i tajemniczo, ale! Prawda jest bardziej mroj-tajemnicza.
Kowalski: Straszną jest zemsta słonia. (Dostaje gęsiej skórki.) Ach! (Pokazuje sposoby zemsty słonia Skipperowi.) Plaskacz trąbą, fisztaszkowa prasa i najgorsza ze wszystkich: bezpośrednie chlast-plast!
Szeregowy: O, jej...
Skipper: Ach, cokolwiek ten słoń zamierza, to my, panowie, pomogliśmy mu to zacząć i (Zbliżenie na twarz Skippera.) my to teraz skończymy!
Scena X: Apartament Piszczusia Pana[]
Dorosły Piszczuś Pan (lub Al) wchodzi do swojego apartamentu rozmawiając poprzez bezprzewodowy zestaw słuchawkowy.
Piszczuś Pan/Al: Stary, posłuchaj mnie, nie obchodzi mnie jakie są marże, okej? (Podchodzi do lampy, za nią stoi wściekły Burt.) Sprzedaj to, sprzedaj to do ostatniej akcji! (Włącza lampę.) A potem... (Burt warczy na Piszczusia Pana. Mężczyzna się odwraca do niego, a potem kończy rozmowę.) Okej, stary, musimy odłożyć tę rozmowę na później, dobrze? No, fajnie, pozdrów rodzinkę. Pa-pa.
Al wyłącza zestaw słuchawkowy, odwraca się i stoi przez sekundę. Krzyczy on ze strachu widząc Burta.
Scena XI: Ulice Nowego Jorku[]
W tym czasie pingwiny idą po chodniku. Kowalski bierze włos Burta i sprawdza go przez szkło powiększające z uchwytem na głowę.
Kowalski: Ten włos niewątpliwie należał do słonia i pochodzi... (Liże włos.) mmm, z pod pachy! Biorąc poprawkę na kierunek i prędkość wiatru, Burt poszedł gdzieś... gdzieś tam!
Pingwiny ślizgają się po brzuchach w celu trafienia do apartamentu Piszczusia Pana.
Scena XII: Apartament Piszczusia Pana[]
Ujęcie na jedno z okien w apartamencie Piszczusia Pana. Burt goni go krzyczącego ze strachu i biegającego w kółko. Po sekundzie mężczyzna biegnie jak najszybciej aby gdziekolwiek się schować kiedy to słoń na niego warczy. Miejsce, w którym Piszczuś Pan ukrywa się przed Burtem to za kanapą. Następnie wykonuje połączenie przez zestaw słuchawkowy.
Piszczuś Pan: No, łącz! No, łącz! (Ktoś odbiera telefon.) Tak? Halo?
Operator Miejskich Służb Weterynaryjnych: Tu automatyczne pogotowie Miejskich Służb Weterynaryjnych. (Burt w tym czasie pcha swoją trąbą kanapę w inne miejsce.) Proszę głosowo wybrać gatunek zwierzęcia, które próbuje cię zabić.
Piszczuś Pan: Słoń. To słoń. No, słoń!
Operator Miejskich Służb Weterynaryjnych: Wybrałeś opcję "słodkowodna rozwielitka pchłowata". (Piszczuś Pan biegnie do osobnego pokoju z garderobą i się w nim ukrywa.) Najpierw wyjdź z kałuży i wytrzyj nogi.
Burt: (Wściekły pomruk. Przeszukuje garderobę swoją trąbą w odnalezieniu i złapaniu Piszczusia Pana.)
Piszczuś Pan: Co ty wyga—? Co ty—? (Ucieka z garderoby.)
Operator Miejskich Służb Weterynaryjnych: (Kontynuuje.) Żeby anulować, wciśnij—
Piszczuś Pan pędzi do kuchni, chowa się za szafkami i się czołga, jednak Burt swoją trąbą dostaje się do nich i niszczy wszystkie naczynia. Potem stoi na przeciwko Burta.
Burt: Nawet nie wiesz, jak długo czekałem na tę chwilę, Piszcuś Panie!
Skipper: Ręce precz od tego maklera, trąbaty świrze.
Pingwiny pojawiają się na parapecie.
Piszczuś Pan: P-p-p-p-pingwiny? Teraz jeszcze pingwiny?
Operator Miejskich Służb Weterynaryjnych: Wybrałeś opcję "pingwożerny drozd wędrownik".
Zdziwiony i zirytowany Piszczuś Pan wyłącza zestaw słuchawkowy i rzuca nim w pingwiny, ale Kowalski wyrzuca go swoim skrzydłem z okna. Oddział podchodzi powoli do Burta.
Burt: Nie! Wy niczego nie rozumiecie! Ja naprawdę muszę to zrobić.
Skipper: No, to niestety my musimy zrobić to. (Pingwiny atakują nogi Burta.)
Burt: (Zirytowany.) No, co jest? Dosyć! Przestańcie!
Piszczuś Pan idzie okradkiem do pokoju z garderobą, ale widzi go Burt i rzuca kanapę swoją trąbą oraz blokuje drzwi wejściowe.
Piszczuś Pan: No, nie, no...
Szeregowy podskakuje na innej kanapie i siada na Burcie.
Skipper: Tak trzymać, Szeregowy. A teraz pokażcie mi jaki z was kierowca.
Szeregowy: Ale, szefie.. ja nie umiem kierować słoniem!
Kowalski: Ach, odwieczny dylemat. Czy słoniem rzeczywiście da się kierować? Czy też ten słoń kie—
Burt podnosi się w górę, co sprawia że Szeregowy wylatuje z jego grzbietu i spada na Kowalskiego przerywając mu monolog. Skipper czuje się z tego powodu zirytowany. Następnie na przeciwko słonia pojawia się Rico, który zwraca miotacz ognia, bombę i młot, ale Burt wyrzuca te wszystkie rzeczy ze skrzydeł pingwina swoją trąbą. Rico wykorzystuje inny ruch i zwraca garść fistaszek.
Burt: Uuu! Fistaszki.
Rico uderza mocno pięścią czubek trąby Burta, który z tego powodu krzyczy z bólu i ssie go, aby złagodzić ból. Słoń wymachuje swoją trąbą i atakuje nią wszystkie pingwiny, które wlatują w ścianę, a potem upadają na podłogę. Burt podchodzi do przestraszonego i odsuwającego się do kąta Piszczusia Pana, wystawia trąbę, a mężczyzna potyka się o nią. Słoń odwraca się i idzie do tyłu, gdyż ma zamiar usiąść na nim.
Piszczuś Pan: Nie! NIE!
Kowalski: (Gwałtowny oddech.) O, nie! Bezpośrednie chlast-plast!
Burt wściekle warczy na Piszczusia Pana. Pingwiny nie chcą patrzeć na to, co się za chwilę stanie, a ich wyrazy twarzy ukazują obrzydzenie.
Piszczuś Pan: Co ty robisz?
Pingwiny patrzą się ponownie i czują się zaskoczone tym, co widzą.
Skipper: To on jeszcze żyje? Wpasował się w rowek, czy jak?
Pingwiny widzą, że Burt nie usiadł na Piszczusiu Panie, a zamiast tego przycisnął on go do kąta swoimi pośladkami aby ten przestał biec. Słoń patrzy się na niego trochę wściekłym wzrokiem i pokazuje mężczyźnie swoją trąbę. Z niej wyciąga on starą piszczałkę Piszczusia Pana, który ją widzie i bierze do ręki.
Piszczuś Pan: Moja stara piszczałka. Ale ja zgubiłem ją wieki temu i... Czekaj, pamiętam! To było w zoo! Zaraz! To ty jesteś tym słoniem?
Usatysfakcjonowany Burt uśmiecha się i odwraca się do pingwinów.
Burt: Wcale nie zgubił. Gwizdnąłem mu. Wyciągnąłem z kieszeni, a on się nie zorientował. Ale potem czułem się winny. Przez te wszystkie lata próbowałem mu ją oddać.
Skipper: (Otumaniony.) I co? I niby nie mogłeś nam tego od razu powiedzieć? Jasne.
Burt: Ach... chciałem, ale za bardzo się wstydziłem. No, wiecie, te emocje i w ogóle.
Piszczuś Pan: (Dmucha w piszczałkę.) Ha-ha, no, proszę! Jeszcze działa! Ha-ha, fajnie.
Skipper: Ale... ja myślałem, że go nienawidzisz z tą jego piszczałką, że "słonie nigdy nie zapominają"!
Burt: Ale za to zawsze przebaczają.
Skipper: Mniejsza. Jak dla mnie zajechało telenowelą. Panowie, wracamy do bazy.
Skipper odchodzi, Szeregowy do niego podbiega.
Szeregowy: Ale, szefie! Jak go przemycimy do zoo bez kamuflażu?
Pingwiny się zatrzymują i Skipper obmyśla plan.
Skipper: Ech...
Scena XIII: Ulice Nowego Jorku[]
Pingwiny oraz Burt wracają do zoo. Pingwiny trzymają obraz, który był trzymany w apartamencie Piszczusia Pana jako kamuflaż dla słonia.
Skipper: Tylko pamiętaj, jakby ktoś pytał: nazywasz się Muzeum Sztuki Współczesnej.
Burt: W skrócie MSW. Nieźle!
Uwagi[]
- ↑ Kwestia ta powinna być wypowiedziana przez Kowalskiego, ale ze względu na błąd dubbingowy w polskiej wersji językowej odcinka tak się nie stało.